Angela Merkel na wyciągnięcie ręki
14 sierpnia 2013"Nazywam się Merkel, jestem woźnym w szkole im. Heinricha Schliemanna w dzielnicy Prenzlauer Berg w Berlinie i nie jestem spokrewniony z kanclerz Merkel", wyjaśnia starszy brodaty pan. Na piersi nosi identyfikator z napisem "Pan Merkel". Szkoła, w której pracuje, wpadła na pomysł, by zaprosić szefową rządu RFN na lekcję historii.
Woźny Merkel nie mógł się doczekać wizyty dostojnego gościa, podobnie jak dziesiątki uczniów. Szkoła była wypucowana "jak za czasów NRD", powiedział jeden u uczniów.
Pani kanclerz przyjechała o godzinie 10:00. Owacyjnie powitał ją tłum młodzieży, nie było żadnych krytycznych okrzyków. Kwiaty, uściski dłoni, oklaski. Wielu chciało się sfotografować z tak słynnym gościem, w ruch poszły smartfony, aparaty fotograficzne i iPady. Angela Merkel - Superstar!
Mini demonstrancja trzymana na uboczu
Nie można sobie wyobrazić lepszej inscenizacji nowego etapu kampanii wyborczej. Przed jednym z budynków szkoły stanęła grupka protestujących uczniów wznoszących transparent z napisem "Więcej oświaty!”. Woźny Merkel i kilku policjantów dopilnowało, żeby ta mini manifestacja nie przedostała się na boisko szkolne i nie zakłóciła występu gościa; pierwszego po wakacjach.
Ściślej na pomysł zaproszenia kanclerz Merkel wpadł zespół szkolnej gazetki "Spiesser". Kanclerz zgodziła się poprowadzić lekcję historii w XII klasie, w dniu 13 sierpnia, będącym dniem pamięci ofiar Muru Berlińskiego. Jednej z uczennic wolno nawet przeprowadzić dla gazetki krótki wywiad: 1. Ulubiony przedmiot? Odpowiedź: Języki obce, język niemiecki, matematyka. 2. Jak przygotowała się Pani do lekcji? Odpowiedź: Zrobiłam sobie powtórkę z historii. 3. Czy jest Pani podekscytowana tym, że dzisiejszy występ jest inny, niż zazwyczaj? Odpowiedź: Jestem skoncentrowana. 4. Jakie ma Pani uczucie będąc z powrotem w szkole? Odpowiedź: Otoczenie przypomina mi moje szkolne czasy.
Bez krytycznych pytań
Innym dziennikarzom nie wolno zadawać żadnych pytań. A byłoby o czym rozmawiać: NSA, drony, myto dla samochodów osobowych, chaos na kolei, kontrkandydat Angeli Merkel i dyskryminacja w szkołach, udokumentowana właśnie wynikami ankiet. Ale prasowcy pani kanclerz już na wstępie zaznaczają, że pytania dziennikarzy nie są przewidziane. "W walce wyborczej nie wolno ryzykować", komentuje jeden z reporterów.
Potem Angela Merkel idzie do klasy, gdzie czekają na nią uczniowie. Kamery telewizyjne mogą tam być tylko przez pierwsze trzy minuty, potem młodzież i jej gość pozostają sam na sam. Tak jak jest to w zwyczaju u nowych nauczycieli, Angela Merkel pisze na tablicy swoje imię i nazwisko. O tym, co było dalej, prasa może dowiedzieć się tylko z rozmów z uczniami po lekcji. Byli bardzo zadowoleni. Jedna z uczennic Judith Hartmann zdradziła tylko, że "zaskoczyło ją, iż kanclerz była tak wesoła i otwarta". By poznać więcej szczegółów, trzeba poczekać na wrześniowe wydanie "Spiessera".
afpd, tagesschau.de / Małgorzata Matzke
red.odp.: Bartosz Dudek