1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Barwometria Merkel. Kolory i symbole w polityce

Andrzej Pawlak1 października 2013

Barwy i symbole odgrywają w polityce znaczącą rolę. W dość zabawny sposób przekonała się o tym 22 września wieczorem Angela Merkel.

https://p.dw.com/p/19rw5
Merkel wybrała neutralny kolor turkusowyZdjęcie: picture-alliance/dpa

Kanclerz Merkel znana jest z kolekcji identycznie skrojonych kostiumów (żakiet plus spodnie) we wszystkich możliwych kolorach. Stały się one jej przepisowym, służbowym "mundurkiem". Do tego stopnia, że kiedy pojawi się gdzieś publicznie w wieczorowej sukni, niemieckie mass media odnotowują to jako sensację.

W dniu wyborów do Bundestagu wybór żakietu we właściwym kolorze stał się dla niej decyzją o charakterze politycznym. "Pomyślałam sobie: Czerwony? Odpada. Zielony? Też się nie nadaje. Co robić?!" - wspominała z uśmiechem. Ostatecznie zdecydowała się na neutralny kolor turkusowy, co uwolniło ją od niewygodnych pytań, czy zakładając coś czerwonego sygnalizuje gotowość zawiązania koalicji z SPD, czy też z Zielonymi, gdyby tego dnia wystąpiła w żakiecie tego koloru.

Ubraniowe rozterki niemieckiej pani kanclerz mogą wydawać się błahe i niepoważne, ale tak nie jest. Dowodzi tego wielka dyskusja na portalach społecznościowych po tym, kiedy w telewizyjnym pojedynku z Peerem Steinbrückiem wystąpiła w naszyjniku w narodowych barwach Niemiec: czarnym, czerwonym i złotym, a internauci zarzucili jej, że kolejność barw kamieni tego naszyjnika była belgijska.

Wynika z tego, że politycy muszą zwracać wyjątkową uwagę na symbole i związane z nimi skojarzenia i nie powinni ulegać pokusie przywiązywania się do utartych rozwiązań w zmienionej sytuacji politycznej. A to zjawisko daje się zauważyć w Niemczech przed pierwszymi, sondażowymi rozmowami CDU i CSU z SPD w sprawie utworzenia rządu koalicyjnego.

"Obozy polityczne"

W "normalnych" warunkach wybór koalicjanta jest sprawą stosunkowo prostą. Poszukuje się go we własnym obozie politycznym na prawicy, albo na lewicy. Wyjątkiem od tej reguły są w Niemczech rządy tzw. wielkiej koalicji, czyli partii CDU i CSU z SPD.

Heiner Geißler 1987
Heiner Geißler w 1987 r.Zdjęcie: picture alliance/Hermann Wöstmann

Myślenie w kategoriach "obozów politycznych" zapoczątkował w Niemczech zachodnich w latach 80-tych ówczesny sekretarz generalny CDU Heiner Geißler pod wpływem nieoczekiwanej kariery partii Zielonych, którzy stali się samodzielną siłą polityczną i rozbili tradycyjny podział na lewicę i prawicę. Na lewym skrzydle była wtedy SPD, a na prawym partie CDU i CSU.

Mówiąc ściślej, pomiędzy nimi tkwili "od zawsze" Wolni Demokraci, odgrywający często rolę języczka u wagi, ale wtedy zarówno ich liberalny profil polityczny, jak i miejsce w centrum politycznego spektrum, liczyły się mniej, niż ich zdolność do przechylenia charakteru rządów koalicyjnych na lewo lub prawo.

Zieloni zburzyli ten układ i Geißler wprowadził do niemieckiego słownika politycznego pojęcie "obozu mieszczańskiego", złożonego z obu partii chadeckich i liberałów i "obozu lewicy", który wtedy tworzyły partie SPD i Zielonych. Ważną konsekwencją polityczną tej nowinki terminologicznej stała się strategia zdobycia większości głosów dla własnego obozu wśród jego sympatyków i dążenie do utworzenia rządu złożonego z partii wchodzących w skład tego obozu.

Przełamanie schematu

Podział na obozy polityczne w Niemczech obowiązywał tak długo, jak długo partie je tworzące miały wyraźnie określony profil polityczny. Każde odejście od tego schematu groziło zburzeniem ukształtowanego układu, a przynajmniej jego zachwianiem. Tak się stało, kiedy w 2007 roku na niemieckiej scenie politycznej pojawiła się partia Die Linke (Lewica). Socjaldemokratom wyrósł wtedy konkurent, aspirujący do miana "prawdziwej" partii lewicowej o profilu socjalistycznym.

Podobnego wstrząsu doznali Zieloni, kiedy po katastrofie w elektrowni atomowej Fukushima chadecja pod wodzą Angeli Merkel dosłownie z dnia na dzień dokonała zwrotu w polityce energetycznej, inicjując program transformacji energetycznej oparty na odrzuceniu energetyki jądrowej i systematycznym zwiększaniu udziału energii odnawialnych w bilansie energetycznym Niemiec.

Kłopoty Merkel. Z kim będzie teraz rządzić?

Zieloni nie dostrzegli w porę zagrożenia i z uporem godnym lepszej sprawy mówili nadal o potrzebie wprowadzenia "zielonej polityki eneregtycznej", choć chadecja pod wodzą Angeli Merkel od jakiegoś czasu już taki program realizowała. Za to karygodne gapiostwo zapłacili w wyborach 22 września 2013. Tak jak SPD zapłaciła równie słoną cenę za ustępstwa na rzecz chadecji podczas rządów wielkiej koalicji w latach 2005-2009.

Liberałowie, których wyborcy 22 września znieśli ze sceny politycznej są przestrogą dla innych partii. Ich los pokazuje, że jeśli ktoś zatraci swój dotychczasowy profil polityczny i zaczyna licytować się z przeciwnikami przejmując ich hasła, ten znika ze sceny, bo każda kopia zawsze jest gorsza od oryginału. Także w życiu politycznym.

W tej chwili Niemcy mogą mieć albo rząd wielkiej koalicji CDU/CSU-SPD, albo koalicję CDU/CSU-Zieloni. W obu przypadkach, jak mówi politolog i socjolog, specjalizujący się w analizie programów i działalności niemieckich partii politycznych, profesor Uwe Jun z Uniwersytetu w Trewirze, podstawowym warunkiem utworzenia rządu koalicyjnego jest "odrzucenie utartych schematów myślenia". Tyle, że jak profesor Jun podkreślił w wywiadzie dla DW, uskrzydleni wyborczym triumfem chadecy domagają się tego tylko od ewentualnego koalicjanta, a więc od SPD i Zielonych, ale nie od siebie.

Nowe konstelacje?

Zdaniem Uwe Juna ta strategia nie wróży sukcesu, ale może mieć długi żywot, bo chadecy są dziś silni jak nigdy przedtem, a po "obu stronach nie widać oznak odejścia od myślenia w kategoriach obozów politycznych i zastąpienia go czymś nowym". Owszem, można spotkać się z głosami świadczącymi o pragmatyzmie, ale są one odosobnione. Najwięcej jest ich wśród Zielonych. Polityk tej partii, Omid Nouripour, twierdzi, że Zieloni muszą się otworzyć na inne ugrupowania, bo sztywne trzymanie się opcji przyszłej koalicji z SPD było główną przyczyną ich dotkliwej porażki wyborczej 22 września.

Drohnen Untersuchungsausschuss 22.07.2013 Omid Nouripour
Omid NouripourZdjęcie: picture-alliance/dpa

Profesor Werner J. Patzelt z Politechniki Drezdeńskiej zgadza się z profesorem Junem, że dla wielu Zielonych ewentualna koalicja z chadekami równa się zdradzie stanu, ale uważa taką konstelację za pożądaną i dużo lepszą od bardziej prawdopodobnej wielkiej koalicji, gdyż, "przez jakiś czas położyłaby ona w Niemczech kres myśleniu w wąskich kategoriach obozów politycznych". "Koalicja CDU/CSU-Zieloni otworzyłaby poza tym drogę innym konstelacjom politycznym, będącym prostą konsekwencją wyników wyborów" - dodaje.

W tej chwili jednak, realną alternatywą wobec załamania się rozmów koalicyjnych są rządy mniejszościowe CDU/CSU, albo rozpisanie nowych wyborów. Może to oznaczać, że "obozowa strategia", ukuta swego czasu przez Geißlera, obowiązuje nadal. Z drugiej strony nie należy lekceważyć głosów tych politologów, którzy ją popierają argumentując, że wyborcy powinni mieć jasny wybór: albo lewica, albo prawica, i że to właśnie on jest podstawą demokracji parlamentarnej.

W piątek zaczynają się pierwsze rozmowy sondażowe CDU/CSU z SPD. Trzeba poczekać na ich wyniki, żeby w obecnej, niejasnej sytuacji móc pozwolić sobie na jakiekolwiek prognozy.

Diana Peßler / Andrzej Pawlak

red. odp. Bartosz Dudek