Die Welt: Europejczycy zaczynają organizować się bez Berlina
10 grudnia 2024Pod koniec listopada polski premier Donald Tusk był gościem spotkania grupy NB8, czyli ośmiu krajów nordyckich i bałtyckich w Szwecji. Padło tam „wiele słów uznania dla Polaka” i wysokich wydatków Polski na obronność – pisze we wtorek (10.12.2024) niemiecki dziennik „Die Welt”.
Na spotkaniu NB8 dyskutowano o bezpieczeństwie regionu Morza Bałtyckiego oraz wsparciu Ukrainy. „Zabrakło tam jednak jednego z głównych krajów leżących na wybrzeżu Morza Bałtyckiego: Niemiec” – podkreśla warszawski korespondent „Die Welt” Philipp Fritz.
„Nieobecność kanclerza Olafa Scholza w Szwecji to jeden z ostatnich sygnałów, że pozostali Europejczycy powoli zaczynają organizować się w kwestiach polityki bezpieczeństwa bez udziału niemieckiego rządu. Każdy, kto rozmawia obecnie z dyplomatami z Polski, krajów bałtyckich i skandynawskich, odniesie wrażenie, że zaufanie do kanclerza jest niewielkie” – pisze Philipp Fritz.
Wiele powodów
Wśród powodów tej sytuacji wymienia stanowisko Scholza, który odmawia dostarczenia Ukrainie pocisków manewrujących Taurus i nie zgadza sie na wykorzystanie broni dalekiego zasięgu przeciwko celom w Rosji. Kolejny powód to względnie niskie wydatki Niemiec na obronność, a także niedawna rozmowa telefoniczna Scholza z Putinem oraz jego „autoprezentacja jako kanclerza pokoju”. „W obu przypadkach kanclerz uraził swoich europejskich sojuszników. W rozmowach z dyplomatami i politykami, zwłaszcza z Europy Środkowej i Wschodniej, nie słychać już, by ktokolwiek oczekiwał przywództwa od wciąż największej potęgi gospodarczej Europy” – dodaje autor.
Jego zdaniem „co najmniej uderzające” jest też to, że Scholza zabrakło na uroczystości otwarcia odrestaurowanej po pożarze katedry Notre Dame w Paryżu. Przy okazji doszło tam do spotkania prezydenta-elekta USA Donalda Trumpa i prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
Irytacja reakcją Berlina na protest Moskwy
Według Fritza irytację partnerów wywołała też reakcja Berlina na protest Rosji w sprawie niedawnego utworzenia nowego dowództwa na Morzu Bałtyckim CTF Baltic (Command Task Force Baltic), które odpowiada za ćwiczenia i operacje NATO na Bałtyku Zlokalizowane jest w Rostocku, a kieruje nim niemiecki kontradmirał Stephan Haisch, a jego zastępca jest Polak, kontradmirał Piotr Nieć.
Dzień po otwarciu dowództwa pod koniec października ambasador Niemiec w Moskwie został wezwany do rosyjskiego MSZ, które przekazało mu „stanowczy protest” dotyczący lokalizacji CTF Baltic. Moskwa powołała się na traktat 2+4 z 1990 r. i zaprotestowała przeciwko rozmieszczeniu sił NATO na terytorium dawnego NRD. Jak pisze dziennikarz „Die Welt”, niemieckie MSZ mówiło o „nieporozumieniu”, „tak jakby ustępowało przed Moskwą”. Minister obrony Boris Pistorius celowo nie wspomniał wcześniej o dowództwie NATO. Powiedział, że „to krajowa kwatera główna z wielonarodowym udziałem”, czytamy w „Die Welt”.
Tymczasem ambasadorka Szwecji w Niemczech Veronika Wand-Danielsson wskazuje w rozmowie z gazetą, że dla jej kraju ważne jest podkreślenie roli NATO. „Dla Szwecji ważne jest, aby koordynacja działań w ważnym regionie Morza Bałtyckiego była prowadzona przez NATO na wszystkich poziomach konfliktu” – mówi Wand-Danielsson.
Nierozliczona polityka wobec Rosji
„Niemiecki rząd wyłamuje się w tej sprawie – podobnie jak w wielu innych kwestiach. Niektórzy członkowie Sojuszu, tacy jak Polska, nie postrzegają już traktatu 2+4 jako obowiązującej podstawy. Mówią, że nawet jeśli miałby on wykluczać stacjonowanie wojsk NATO, to Rosja wielokrotnie łamała traktaty. Najpóźniej od czasu zbrodniczego ataku rosyjskiego na Ukrainę, Skandynawowie i Bałtowie coraz mocniej stawiają na odstraszanie. To stawia ich w jednym szeregu z rządem w Warszawie, który ma reputację szczególnie twardego wobec Rosji” – pisze Fritz.
I dodaje, że do tego wszystkiego dochodzi jeszcze utrzymująca się frustracja z powodu polityki Niemiec, zwłaszcza socjaldemokratów, wobec Rosji w przeszłości, „której w Berlinie najwyraźniej nikt z odpowiedzialnych nie chce rozliczyć”. To, że Scholz był sekretarzem generalnym SPD za czasów Gerharda Schroedera, również „komplikuje jego pozycję w Warszawie”, czytamy.