Kobiety w polityce. Następne sto lat walki
10 listopada 2018Czy Niemcy dojrzały do męskiej kanclerz? Dowcip ten krąży po mediach społecznościowych od chwili, kiedy Angela Merkel ogłosiła, że w następnych wyborach nie zamierza już kandydować. Co nam mówi ten żarcik? To, że historia kobiet w niemieckiej polityce jest historią jednej kobiety, która od 13 lat stoi na czele rządu i przez lata uchodziła za najbardziej wpływową kobietą na świecie.
Młodzież w Niemczech ma prawo nie pamiętać czasów, w których jej krajem nie rządziła kobieta. Mimo to dowcipkowanie o męskiej kanclerz pozostawia niemiły posmak. Bo nawet po ponad dekadzie Merkel, z politycznego punktu widzenia Niemcy nie są żadnym rajem równouprawnienia. Mimo, że kobiety stanowią w Niemczech ponad połowę elektoratu, w Bundestagu są niedoreprezentowane – tylko niespełna jedna trzecia posłów jest płci żeńskiej. Tak mało posłanek było ostatnio w 1998 roku. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w krajowych parlamentach i w radach miejskich.
Kto ma czas na lokalną politykę?
– Polityka w Niemczech jest zdominowana przez mężczyzn, a zaczyna się to już na lokalnym poziomie – mówi kobieta, która już z racji zawodu zna temat. Helga Lukoschat jest szefową Europejskiej Akademii Kobiet (EAF) w Berlinie. Większość karier politycznych rozpoczyna się w radach miejskich i gminnych. Tyle, że kto się angażuje w polityce samorządowej, robi to zazwyczaj nieodpłatnie i musi wygospodarować sobie czas na posiedzenia. – Dla kobiet, z których większość ciągle jeszcze prowadzi dom i zajmuje się dziećmi, jest to skomplikowane – przyznaje Lukoschat. Trudno się dziwić, że zaledwie co dziesiąty burmistrz w Niemczech jest płci żeńskiej.
– Czasami trudno zwerbować kobiety – mówi Ina Scharrenbach, przewodnicząca stowarzyszenia kobiet w CDU Nadrenii Północnej-Westfalii i tamtejsza minister ds. równouprawnienia. Zawsze musi się znaleźć ktoś, kto powie „chcemy się angażować”. – Kobiet z potencjałem jest aż nadto – uważa też Helga Lukoschat. – Partie muszą celowo zwracać się do kobiet, tworzyć na miejscu ich sieci i bardziej uwzględniać ich potrzeby, na przykład przesuwać posiedzenia na późniejsze godziny – tłumaczy.
Zdominowane przez mężczyzn FDP i AfD
Znikomą obecność kobiet w składzie obecnego Bundestagu można tłumaczyć wejściem do parlamentu dwóch partii zdominowanych przez mężczyzn: AfD i bliskiej gospodarce FDP, która wróciła do Bundestagu po czterech latach absencji. W FDP kobiety stanowią 23 proc. członków, w AfD niespełna 11 proc.
Krokiem do większego równouprawnienia kobiet i mężczyzn w polityce byłaby ustawa uwzględniająca parytet czy kwotowanie na listach wyborczych. Parytet można by np. narzucić partiom politycznym. We Francji, od kiedy parytet wyborczy jest uregulowany ustawowo, udział kobiet w parlamentach wzrósł – mówi badaczka gender Barbara Holland-Cunz z Uniwersytetu w Giessen. W światowym rankingu, uwzględniającym reprezentację kobiet w parlamentach, Francja plasuje się na 14. ze 193 pozycji, Niemcy na 46.
Silne czy zawzięte?
– Tkwiąca we mnie feministka uważa, że sytuacja jest skandaliczna; jako naukowiec uważam, że zaszliśmy już daleko – mówi Holland-Cunz. – Ale ciągle jeszcze jest tak, że chociaż kobiety i mężczyźni robią to samo, nie są postrzegani w polityce tak samo – dodaje.
Tego samego zdania jest Ricarda Lang, rzeczniczka młodzieżówki Zielonych. – Kobiety szybko dorabiają się opinii, że są zawzięte, głośne albo agresywne, jeżeli twardo wypowiadają swoje zdanie – mówi Lang. Zdarza się to nawet w partii Zielonych, która się szczyci, że ponad połowę jej parlamentarzystów stanowią kobiety. – Na posiedzeniach kobiecie się często przerywa, a jeżeli wysunie propozycję sensową pod względem merytorycznym, jest ona przypisywana później mężczyźnie. Najważniejsze jest jednak pytanie, czy partia chce to zmienić, czy nie – konstatuje Ricarda Lang.
Merkel i silne kobiety
Angelą Merkel Lang jest rozczarowana. Jest ona wprawdzie symbolem jako osoba, ale jej kanclerstwo niewiele wniosło do równouprawnienia. Dla badaczki gender Holland-Cunz kanclerz jest rodzaju nijakiego. – Nigdy nie prezentuje się wyraźnie jako kobieta – wyjaśnia. Ale prawdopodobnie tylko w ten sposób mogła odnosić sukcesy w konkurencji ze swoimi męskimi kolegami.
Szefowa EAF Helga Lukoschat uważa, że na początku kariery politycznej Merkel wysuwano wobec niej wystarczająco dużo zastrzeżeń. – Była pierwszą kobietą na samym szczycie, do tego ze wschodnich Niemiec i bezdzietna – tłumaczy. Trzeba jej poczytać za zasługę, że powołała na wysokie stanowiska silne kobiety, takie jak Ursula von der Leyen na minister obrony narodowej.
Chadeczka Ina Scharrenbach mówi, że Merkel w bardzo ofensywny sposób pyta, gdzie są kobiety. Na przykład dużą przewagę mężczyzn w młodzieżówce CDU skomentowała wskazówką, że kobiety wzbogacają, „nie tylko życie prywatne, ale i polityczne”.