1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Ni pies, ni wydra. Komentarz DW

Malgorzata Matzke26 czerwca 2013

Po tym, jak ministrowie spraw zagranicznych UE zapowiedzieli otwarcie nowych rozdziałów w negocjacjach stowarzyszeniowych z Turcją, stosunki Ankara-Bruksela trochę się poprawiły, uważa Baha Güngör.

https://p.dw.com/p/18wur
In einem kleinen Tischfähnlein sind am Dienstag (04.10.2005) in Frankfurt am Main die Flaggen der Europäischen Union (EU) und der Türkei vereint dargestellt. In der Nacht zuvor hatten die EU und die Türkei in Luxemburg Verhandlungen über einen türkischen Beitritt zur EU begonnen. Nach langem internen Streit hatten die EU-Außenminister den Verhandlungen zugestimmt. Die Türkische Gemeinde in Deutschland (TGD) begrüßte die Aufnahme von Beitrittsverhandlungen der EU mit der Türkei. Foto: Frank Rumpenhorst dpa (zu dpa 0532) +++(c) dpa - Report+++ pixel
Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Unijna dyplomacja znana jest z tego, że w sytuacjach kryzysowych w końcu zawsze znajdzie jakiś kompromis, który wszystkie strony konfliktu zaakceptują, czasami zgrzytając zębami. W ten to właśnie sposób teraz wyprowadzono jakoś na spokojniejsze wody zadrażnione stosunki między UE i Turcją. Z akcentem położonym na "jakoś", ponieważ groźba wybuchu poważniejszego kryzysu została zażegnana tylko tymczasowo, ale nie załatwiona definitywnie.

Czy ktokolwiek w Niemczech i w Europie, a także w samej Turcji naprawdę sądzi, że kiedykolwiek osiągnięty zostanie cel tureckiego państwa - przystąpienie do UE? Przeciwko członkostwu Turcji w Unii jest między innymi rząd RFN, współdecydujący w dużym stopniu o kwestiach związanych z tym krajem. W programie wyborczym partii chadeckich tę odmowę uzasadnia się między innymi wielkością tego kraju - 75 mln mieszkańców - strukturami gospodarczymi i tym, że przerastałoby to siły UE.

Baha Güngör, Leiter der Türkischen Redaktion der DW
Baha Güngör, szef redakcji tureckiej DW

UE może z dumą poklepać się po ramieniu

Ale całkiem bez Turcji UE też sobie nie poradzi, podobnie vice versa. Chodzi przy tym o bilateralne interesy gospodarcze i uzgadnianie z Turcją kwestii polityki bezpieczeństwa w szczególnie niespokojnym regionie. Z tego względu Unia przystała koniec końców na propozycję Berlina, ułożenia się z Ankarą.

Ale co konkretnie ustalono? Nie nastąpi zerwanie negocjacji stowarzyszeniowych z Turcją, lecz otwarcie nowego rozdziału w pertraktacjach. Z tym, że faktyczne rozmowy na temat rozdziału 22 (polityki regionalnej) zostały przesunięte na jesień. Przedtem przedłożony ma być kolejny raport KE w sprawie postępów czynionych przez Turcję.

Unia może teraz z dumą poklepywać się po ramieniu i chwalić się tym, że wskazała tureckiemu premierowi Erdoganowi granice - turecka policja bezlitośnie tłumi demonstracje ludzi protestujących przeciwko polityce jego rządu.

Zerwanie z Europą byłoby po myśli Erdogana

Tyle że Erdogan nie puści płazem krytyki jego stylu rządów, jak choćby ignorowania wszelkiej opozycji. Nie wiadomo, kiedy i jak głośno będzie jeszcze pomstować przeciwko Unii Europejskiej. Dopiero się okaże, czy się nie zagalopuje.

Czyli kontynuacja negocjacji stowarzyszeniowych z Turcją na raty jest - powiedziawszy kolokwialnie - ni psem, ni wydrą. Unia zastawiła na niego kilka pułapek. Jeżeli zacznie wygrażać UE, co zdarzało mu się już w przeszłości, Unia może się temu przyglądać ze spokojem i obarczać go winą za wszystkie ewentualne dalsze kryzysy w stosunkach Ankara-Bruksela.

Tym sposobem Unii udało się z jednej strony zapobiec kompletnemu zburzeniu mostów. Z drugiej strony Erdogan ma w zasięgu ręki dość możliwości, by to zmienić. Zerwanie z Europą byłoby mu właściwie na rękę, ze względu na jego religijno-konserwatywny, antyeuropejsko nastawiony elektorat. Przegrałyby na tym coraz silniejsze ruchy na rzecz zwiększenia demokracji, wolności poglądów i mediów oraz praw osobistych i instytucjonalnych.

Dlatego też Europa powinna rzetelnie i możliwie jednogłośnie popierać kontynuację procesu zbliżenia Turcji do UE. Jeżeli nie uda się zażegnać kryzysu na linii Bruksela-Ankara, niemożliwe będzie otwarcie nowego rozdziału negocjacji na temat wymiaru sprawiedliwości i elementarnych praw. W ten sposób Europejczycy sami pozbawiliby się możliwości wpływania na dalszy rozwój sytuacji w Turcji, która jak dotąd idzie w kierunku sprzecznym z nowoczesnym ujęciem państwa prawa. W obliczu aktualnych wydarzeń na ulicach tureckich miast, nie może być żadnej różnicy zdań na temat fatalnych następstw zerwania stosunków między Turcją a Europą.

Baha Güngör / tłum. Małgorzata Matzke

red.odp.: Iwona D. Metzner