Nie ma widoków na koniec kryzysu
15 czerwca 2012Kanclerz Merkel ma przed sobą przypuszczalnie dwa najważniejsze tygodnie swych dotychczasowych rządów. Na zbliżających się spotkaniach na szczycie w Meksyku, Rzymie i Brukseli debaty będą się toczyć wokół ratowania eurostrefy i rozwiązania kryzysu zadłużenia, który zaczyna zataczać coraz szersze kręgi. W wygłoszonym expose rządowym Angela Merkel już przezornie ostrzegła przed zbytnim obciążaniem Niemiec, gdyż zdaje sobie ona sprawę z tego, jak wielkie są oczekiwania wobec Niemiec nie tylko w Europie, lecz na całym świecie. "Jeżeli padnie euro, padnie Europa" - kilkakrotnie już zaznaczała szefowa niemieckiego rządu. Jeżeli Grecja po niedzielnych wyborach (17.06) pogrąży się w chaosie, jeżeli Hiszpania odda się całkowicie pod ochronę europejskiego parasola, a Włochy dalej z trudem będą lawirować, to euro może paść szybciej niż się do tej pory spodziewaliśmy.
Niemcy będą musieli podjąć ryzyko
Najpóźniej wtedy rząd Niemiec będzie musiał zrezygnować ze swojej nieugiętej postawy. Mówiąc wprost: Angela Merkel musiałaby otworzyć niemiecką kiesę, by uregulować długi południowych krajów eurostrefy gwarantując w ten sposób ich wypłacalność. Na ten gest niemieckiej kanclerz liczą Stany Zjednoczone i kraje wschodzących, kiedy spotkają się na szczycie G 20, bo tam będzie się mówić przede wszystkim o kryzysie euro. Wzrost gospodarczy ponad miarę zadłużonych Stanów Zjednoczonych jest dość chwiejny. Tak więc byłoby bardzo zgrabnie zrobić z Europy kozła ofiarnego. Amerykańska recepta na kryzys jest bardzo prosta: drukujcie pieniądze i pożyczajcie je potrzebującym. Angela Merkel długo była przeciwna takiemu rozwiązaniu. Lecz jeżeli kryzys euro będzie się dalej pogłębiać, nie będzie mogła dłużej upierać się przy tym stanowisku, tym bardziej, że w Europie jest już właściwie osamotniona.
Za późno na długofalowe plany
Międzynarodowi inwestorzy na rynkach finansowych liczą na to, że Niemcy zaakceptują liberalizację polityki pieniężnej Europejskiego Banku Centralnego i przejmą wyższe ryzyko. Można to poznać po tym, że największy amerykański inwestor pozbywa się niemieckich obligacji, pomimo że są one pewne. Poza tym rosną koszty ubezpieczenia kredytów dla niemieckich obligacji. Wskazuje to spadek wiarygodności kredytowej Niemiec ze względu na rosnące koszty kryzysu w strefie euro. Niemiecka kanclerz nadal skłania się ku dyscyplinie budżetowej i prawdziwej unii politycznej, która kiedyś wspólnie będzie przejmować zobowiązania kredytowe i będzie dźwigać. Lecz na realizację tej z gruntu słusznej wizji potrzebne jest wiele lat. A recepty na rozwiązanie kryzysu potrzebne są natychmiast. Trzeba by podyskutować na temat wspólnych długów, euroobligacji i zbiorowej redukcji zadłużenia przez fundusze amortyzacyjne, ale takich narzędzi nie da się stworzyć na zawołanie. Angela Merkel napomknęła chociaż, że jest pozytywnie ustosunkowana do obiektywnej kontrolii sektora bankowego w Europie. To mogłoby stać się pierwszym krokiem do budowania unii bankowej, w ramach której wszystkie europejskie banki dawałyby sobie nawzajem poręczenie kapitałowe.
EBC ostatnią deską ratunku
Jedyną instytucją o pewnej sile finansowej, która zdolna jest do natychmiastowego działania, jest Europejski Bank Centralny. Obecnie w zmasowany sposób wspiera on Hiszpanię. W najbliższych tygodniach będzie przed zatonięciem ratował Grecję , przekazując jej bankom zastrzyk taniego kapitału. EBC kumuluje ryzyko, którego ciężarem w rezultacie obarczeni zostaną potem jego udziałowcy. Największym z nich są Niemcy. Jakby nie patrzeć: ktoś w końcu będzie musiał uregulować ten rachunek. Na podatników w Europie, a zatem i w Niemczech spadną następne, nieuniknione ciężary. Być może trzeba będzie wprowadzić nowy podatek na rzecz europejskiej solidarności, czyli nadzwyczajny podatek na rzecz zwalczania kryzysu. Obawą napawa fakt, że Europa jeszcze nie uruchomiła stałego funduszu ratunkowego ESM, który od lipca miał służyć gaszeniu zarzewi kryzysu. Lecz przez wewnątrzpolityczne przepychanki także w Niemczech nie mógł on zostać do tej pory przyjęty przez parlament.
Europa, pod przewodnictwem kanclerz Merkel musi w ciągu najbliższych dwóch tygodni znaleźć odpowiedzi przekonywujące zarówno rynki finansowe jak i inwestorów. W przeciwnym wypadku euro padnie, a za nim padnie Europa, taka, jaką znaliśmy dotychczas.
Bernd Riegert / tłum. Małgorzata Matzke
red.odp.: barbara Cöllen