Niezwykłe projekty berlińskiego architekta
3 czerwca 2011Najbardziej podobają się fotele za 24 euro. Szykowne siedzisko wykonano z deski sosnowej, którą można praktycznie nabyć w każdym sklepie z materiałami budowlanymi. Wysokim uznaniem klientów cieszy się również "berliński stołek" w stylu minimalistycznym: nie zajmuje zbyt dużo miejsca i może pełnić funkcję regału lub ścianki działowej, "przedmiot wielofunkcyjny" - podkreśla Le Van Bo.
Młody berliński architekt łączy świat mebli i wnętrza z projektem niekonwencjonalnym skierowanym do ludzi z minimalnym budżetem. Za kilka euro i za pomocą prostych środków też biedniejsi mogą urządzić sobie mieszkanie, w którym będą się czuli jak w apartamencie z żurnala rodem. Jak to zrobić? Wystarczy przyjrzeć się uważnie wystawie otwartej w Betahaus w berlińskiej dzielnicy Kreuzberg.
Maksymalna jakość życia za grosze
34-latek urządził takie mieszkanie "dla ubogich" w biurowcu, gdzie pracują kretywni wszelkiej maści. Zainteresowani mogą je oglądać od czwartku (02.06) do niedzieli (05.06). Jak podkreśla architekt, "moim celem jest osiągnięcie wysokiej jakości życia na małej przestrzeni". Normalne fotele są zazwyczaj za ciężkie. Zaprojektowany przez niego model za 24 euro można również postawić w niewielkiej kawalerce. Także "berliński stołek" zmieści się w zasadzie w każdym kącie.
Wszystkie meble z projektu "Mieszkanie dla biednych" można zmontować samodzielnie. Van Bo wysłał już zainteresowanym 1800 planów budowy mebli. On sam jest zresztą zapalonym fanem Bauhausu i kolekcjonerem mebli. Zapytania o projekty budowy przychodzą najczęściej od bezrobotnych, emerytów, studentów i świeżo upieczonych absolwentów. "Tym, co łączy ich wszystkich, jest brak pieniędzy i dobry gust".
Nie chodzi im tylko o to, by taki mebel mieć. "Motywacja jest zazwyczaj natury społecznej: ludzie chcą sami piłować, przymocować, skleić. Także bezrobotni chcą być aktywni, robić coś pożytecznego" - podkreśla architekt.
"Bieda nie jest sexy"
Van Bo wie, jak się żyje bez pracy. Dorastał na berlińskim Weddingu, gdzie zamieszkali w latach 70. jego rodzice, uchodźcy z Laosu. Ojciec imał się różnych zajęć, matce też było trudno coś zarobić. "Wiem, jak to jest, kiedy idzie się oddać krew, żeby pozwolić sobie na kino. Bieda nie jest wcale sexy" - mówi Van Bo, nawiązując do słynnego powiedzenia urzędującego burmistrza Berlina Klausa Wowereita (SPD): "Berlin ist arm aber sexy" ("Berlin jest biedny, ale sexy").
Swym projektem architekt chce zmienić stereotypowe wyobrażenie o niemieckim, leniwym bezrobotnym, który z butelką piwa wyleguje się całymi dniami przed płaskim ekranem. "Wielu bezrobotnych pracuje społecznie albo opiekuje się chorymi w rodzinie - podkreśla Van Bo - albo buduje meble wedle mojego pomysłu".
dpa / Monika Skarżyńska
red.odp.: Małgorzata Matzke