Niezwykły efekt otwarcia rynku pracy - w Niemczech spada zatrudnienie "na czarno"
20 maja 2011W Niemczech głośno się mówi o nowym cudzie gospodarczym. Od dziesięciu lat nie pracowało w tym kraju tak mało ludzi "na czarno" - czyli bez płacenia podatków i składek na ubezpieczenia - jak w bieżącym roku. Ekspert Friedrich Schneider z Uniwersytetu w Linzu jest przekonany, że "szara strefa skurczy się w 2011 z 347,6 mld euro, w ubiegłym roku, do 340 mld euro. A to już coś".
Schneider ocenia, że poziom pracy nielegalnej zmaleje do odnotowywanego w latach 2001/2002.
I to nie tylko dlatego, że w bieżącym roku rynek pracy i koniunktura będą się lepiej rozwijać niż oczekiwano - uważa Schneider. Według niego na skutek otwarcia rynku pracy na wschód, praca na czarno stanie się mniej opłacalna. "Teraz zwłaszcza Polacy i Czesi mogą u nas pracować legalnie, na przykład w sektorze służby zdrowia".
Obustronne korzyści
Minister pracy Ursula von der Leyen (CDU) spodziewa się, że do Niemiec przybywać będą w większym stopniu fachowcy a praca na czarno, dzięki zalegalizowaniu zatrudnienia, ulegnie redukcji.
Herbert Brücker z Instytutu Badań Rynku Pracy i Zatrudnienia (IAB) w Norymberdze jest przekonany, że "dzięki możliwości podejmowania legalnej pracy, spadnie pokusa pracy na czarno". Brücker dodał, że "jeśli zainteresowani będą mieli szansę na normalne zatrudnienie, skorzystają z niej".
Z otwarcia rynku pracy na wschód korzyści mogłyby czerpać zwłaszcza branże, którym się obecnie dobrze wiedzie jak choćby budowlana.
Jednak na popadanie w euforię jest jeszcze za wcześnie. "Szara strefa jest fenomenem masowym" - wyjaśnia Schneider. "Nadal więcej niż co ósmy euro, to pieniądz zarobiony na czarno".
dpa / Iwona D. Metzner
Red. odp.: Bartosz Dudek