Niemiecki śmiałek
21 stycznia 2010"Ta wystawa traktuje o tym, że społeczeństwo ma obsesję na punkcie szczęścia", mówi Leo König. 32-letni marszand stoi w swojej galerii w nowojorskiej dzielnicy Chelsea i interpretuje aktualną wystawę obrazów Nicole Eisenmann. Przedstawiają one młodych ludzi, biesiadujących w ogródku piwnym. Na jednym z tych obrazów widać też Leo Königa, ramię w ramię z malarzem Tomem Sanfordem. Nicole Eisenmann w swoich pracach chce pokazać odurzenie nowojorczyków okresem prosperity, zanim zaczęł się kryzys finansowy. "Znam dobrze to uczucie", mówi König, "Wydaje ci się, że wszystko jest dobrze, że wszystko jest perfekcyjne. A z drugiej strony wiesz dokładnie, że wszystko jest coraz bliżej przepaści."
Bójka w oleju i akryl
Taniec na linie zaczyna się w 1999 roku. W wieku 21 lat, Leo König otwiera swoją własną galerię. Dwa lata wcześniej przyjechał do Nowego Yorku z Niemiec, gdzie jego ojciec jest szefem Museum König w Kolonii, a wuj właścicielem znanego wydawnictwa książek o sztuce i artystycznych księgarni. Leo urodził się w Nowym Jorku. Od początku ma bardzo dobre kontakt z młodymi nowojorskimi artystami. Jednak przyznaje, że jeśli chodzi o biznes, "przyjaźń często szkodzi bardziej niż pomaga". Stara się artystów traktować neutralnie, przyznaje "Nie każde dzieło jest idealne", dodaje. Jednak częstokroć rezygnuje z części zysku, aby w ten sposób wesprzeć artystę-przyjaciela.
Z drugiej strony, właśnie artyści byli napędem jego zawrotnej kariery na początku tej dekady. "Siedzieliśmy razem i zastanawialiśmy się: Jak najlepiej się prezentować", opowiada König, "Jak zwrócić na siebie uwagę - i na artystów". Czyli wspólnie rozpętali kampanię . Bardzo szybko, König zyskał reputację młodego, dzikiego galerzysty z Niemiec – z imprezami, z piwem i nawet z bójką w knajpie, którą Tom Stanford później uwiecznił w oleju i akrylu. Tytuł obrazu: "Odważny Leo König broni honoru Debory Warner, bijąc Richarda Acerbeek."
Farma i cat-sitter
Leo ma 25 lat i zna go cały nowojorski światek sztuki. Dziś Paryż, jutro Tokio – spotyka się z klientami na całym świecie, sprzedaje dzieła sztuki wartości kilku milion dolarów. Sprzedał na przykład całą kolekcję malarza i rzeźbiarza georga Baselitza , włącznie z jego pałacem Derneburg. Jest postacią symbolizującą boom sztuki w Nowym Jorku. Gazety poświącają mu wielostronicowe artykuły opisując wszystkie ekstrawagancje: ma ponoć farmę hodowlaną i zatrudnia opiekuna do kotów.
Ale nadchodzi rok 2009. W Nowym Yorku szaleje kryzys finansowy. Dawny symbol boomu na rynku sztuki odżegnuje się od wszystkiego
Farma hodowlana? Jest to raczej mała, zaniedbana chłopska chata, w której spędza wolne chwile. Cat-sitter? - To plotka!
A skąd wzięły się te plotki? Tego König nie wie. Oczywiście, bawił się mediami, sam dbał o to, żeby gazety kolportowały plotki z życia jet-setu. Ale po dziesięciu latach w Nowym Yorku tylko się śmieje, kiedy jest konfrontowany ze swoimi dawnymi wypowiedziami i z błędami, które popełnił. A jednak: nie udaje mu się pozbyć dawnego image'u, bo w internecie pozostało mnóstwo informacji o jego dzikim stylu życia.
Z miłości do sztuki
Dużo się zmieniło. Od paru lat König uprawia triatlon, dba o zdrowie. Co rano, zanim otwiera galerię, ćwiczy trzy godziny. Mniej podróżuje, koncentruje się na działalności w Nowym Yorku. Niedawno zainwestował w drugą galerie – czynsze są teraz wszędzie niskie . Nie liczy na kokosy, twierdzi König, ale nie obawia się też strat.
König zmienił swoje życie także dlatego, że przestraszył się reakcji ludzi na jego osobę. W magazynie "New Yorker" ukazał się 10-stronicowy artykuł o nim, po którym zaczół wyczować wokół siebie nienawiść i zazdrość. To był szok, dużo się przez to nauczył. Dziś jest spokojniejszy. Tłumi impulsywność, powstrzymuje się przed ekscesem.
Niczego nie planuje na odległą przyszłość. Dla niego, liczy się teraz przede wszystkim wystawa Nicole Eisenmann. Często zastanawia, się, czy mógłby rozkęcić interes też na innym polu, bo co rano ma inny pomysł na życie. Właścicielem galerii jest dlatego, że kocha sztukę, ale nie ma żyłki kolekcjonera. "Handluję sztuką, jestem biznesmenem. Miłośnikami sztuki jesteśmy przecież wszyscy!"
Aarni Kuoppamäki / Friedel Taube
red.odp.: Małgorzata Matzke