Południowoafrykański proces światowej klasy [KOMENTARZ]
12 września 2014Oscar Pistorius nie jest mordercą! Fani światowej sławy sportowca odetchną z ulgą. Nie mogli po prostu uwierzyć, że podziwiany przez wszystkich niepełnosprawny atleta z zimną krwią miał zatrzelić swoją ładną dziewczynę. Każdy, kto widział, jak załamywał się przed kamerami telewizyjnymi, płakał i wymiotował, nie mógł sobie wyobrazić, że to wszystko inscenizacja. Mimo to i w sali sądowej, i poza nią proces był groteskowym przedstawieniem. Liczba obserwatorów prasowych i kryminolodzy-amatorów z całego świata urosła z czasem do całej armii. Oskarżenie i obrona bez pardonu wyciągały na światło dzienne najbardziej intymne szczegóły tego śmiertelnego związku.
Upadła gwiazda
Decyzja, że Pistorius nieumyślnie spowodował śmierć swojej przyjaciółki, może i jest dla niego pomyślna. Jako człowiek jest jednak skończony. Do feralnej nocy był gwiazdą sportu, idealnym wzorem do naśladowania, ikoną reklamy, ulubieńcem producentów sportowego wyposażenia. Jego gigantyczne portrety, pokrywające całe fasady wieżowców, dawno zniknęły już ze skyline Johannensurga i Kapsztadu. Sponsorzy znaleźli innych bohaterów. Swoje sportowe marzenia może pogrzebać. Skończyło się życie dandysa, strzelca-amatora, motorowodniaka, imprezowicza. Pistorius jest złamanym człowiekiem, może być już tylko obiektem zainteresowania brukowców i Hollywoodu. Trudno upaść niżej. Sprawca, nieważne czy umyślny, czy nieumyślny, dawno już jest też ofiarą.
Ale nie osobisty dramat biegacza jest w tym procesie decydujący. 20 lat po zakończeniu apartheidu ciemnoskóra sędzia podjęła rozważną i wyważoną decyzję, wolną od czarno-białych schematów. Z godną podziwu trzeźwością i profesjonalizmem sędzia Thokozile Masipa posortowała fakty opierając się presji mediów i opinii publicznej. Jej wyrok wydaje się łagodny, ale nie podjęła go dlatego, że ulgowo potraktowała prominenta, tylko dlatego, że w wiarygodny sposób wątpiła w jego mordercze zamiary, co rzeczowo uzasadniła. In dubio pro reo - w razie wątpliwości na korzyść oskarżonego. Przemawia to na korzyść południowoafrykańskiego wymiaru sprawiedliwości, który obok mediów i dobrze zorganizowanego społeczeństwa obywatelskiego jest najmocniejszym filarem tej młodej demokracji. Proces ten oparłby się każdemu międzynarodowemu porównaniu, orzeczenie jest światowej klasy.
Przepaść socjalna także na sali sądowej
Czy to normalne, że w demokratycznej RPA człowiek kładzie się z bronią i w razie podejrzenia natychmiast strzela? – na to pytanie sędzia Masipa nie może odpowiedzieć. Tak jak nie może odpowiedzieć na pytanie, czy dzięki drogiemu adwokatowi pobudki Pistoriusa nie zostały rozpatrzone przez sąd ze szczególną pieczołowitością. Być może nie korzystał z ulgi prominenta, ale z pewnością z ulgi klasowej podobnej do tej, z jakiej korzystają bossowie mafii, świata prostytucji i prezydenci, którzy dzięki kosztownym adwokatom potrafią latami ośmieszać południowoafrykańskie sądy. Pytanie, sarkastyczne nie tylko w RPA: przysługuje bogatym więcej praw, bo mogą sobie pozwolić na lepszych adwokatów?
Poza ludzką tragedią, większość Południowoafrykańczyków wyrok interesuje w niewielkim stopniu. Woleliby, by w ogóle zatrzymywanych było i szybciej skazywanych więcej przestępców. By po wyroku pozostawali w zamknięciu i by można było liczyć na służby państwowe, począwszy od rządu, skończywszy na policji. W luksusowej rezydencji, takiej jak Oscara Pistoriusa i Reevy Steenkamp morderstwo jest wyjątkiem, w biednym Townships jest na porządku dziennym. W przypadku Pistoriusa państwo prawa RPA pokazało się ze swojej najlepszej strony. W codziennej walce z przemocą, zorganizowaną przestępczością i skorumpowanymi urzędnikami państwo prawa zbyt często przegrywa.
Claus Stäcker / tł. Elżbieta Stasik