Rumunia - anulowana demokracja?
9 lipca 2012Minister spraw zagranicznych Niemiec Guido Westerwelle wyraził się jasno - politycznych wydarzeń w Rumunii nie wolno ignorować. Z Berlina i Brukseli płyną sygnały zaniepokojenia po tym jak rumuński parlament zadecydował o otwarciu procedury usunięcia z urzędu konserwatywnego prezydenta Traiana Basescu. Europa nareszcie się budzi.
Tymczasem rząd w Bukareszcie demonstruje spokój kryjąc się za kurtyną pseudo-demokratycznego parlamentaryzmu. Nowa koalicja socjal-liberalna opiera się na komfortowej większości w parlamencie po tym jak wielu posłów konserwatywnej opozycji zmieniło barwy klubowe i poparło plan usunięcia prezydenta.
Zarzuty przeciwko niemu są wątpliwe. Miał on rzekomo wtrącać się do rządzenia i wywierać nacisk na wymiar sprawiedliwości. Faktem jest, że Basescu współtworzył twardy kurs oszczędnościowy poprzedniego, konserwatywnego rządu. Dzięki temu kryzys dotknął Rumunię w mniejszym stopniu niż inne państwa UE. Natomiast w kwestii wymiaru sprawiedliwości Basescu uważany jest w Brukseli za gwaranta niezależności wymiaru sprawiedliwości w walce z korupcją. Ale właśnie niezawisłość prokuratorów i sędziów jest solą w oku dla nowej koalicji w Bukareszcie. To nie przypadek, że jeden z prominentnych przedstawicieli tej koalicji zdefiniował "odzyskanie" wymiaru sprawiedliwości jako jeden z najważniejszych celów nowej władzy.
Rozpoczęcie procedury usuwania z urzędu głowy państwa nie byłoby możliwe, gdyby koalicja premiera Victora Ponty nie opanowała ważnych dla demokracji instytucji lub nie ignorowała orzeczeń innych. Ograniczając uprawnienia Trybunału Konstytucyjnego i przejmując kontrolę nad drukiem monitora rządowego podjęto wszystkie kroki, by osiągnąć polityczny cel pozbycia się prezydenta. Referendum 29 lipca ma być demokratycznym "ukoronowaniem" tego dzieła. W tym celu rząd Ponty w ekspresowym tempie zmienił ustawę o referendach. Dotąd musiała w nich wziąć udział co najmniej połowa uprawnionych do głosowania wyborców. Teraz do ważnego rozstrzygnięcia wystarczy już zwykła większość bez względu na frekwencję.
Jak zachowają się wyborcy - trudno przewidzieć. W 2007 roku Basescu wygrał już takie referendum, zyskując dodatkowo sympatnię wyborców. Dwa lata kursu oszczędzania nadszarpnęły jednak jego popularność.
Teraz wszystko zależy od społeczeństwa obywatelskiego czy powstrzyma ono w porę erozję państwa prawa, dokonywaną przez socjal-liberalny rząd. A Unia Europejska musi mieć odwagę, by sięgnąć po sankcje, tam gdzie nie przestrzegane będą jej standardy. Jeśli tak się nie stanie to demokrację w Rumunii trzeba będzie odłożyć do akt z pieczątką - anulowano.
Robert Schwartz
tłum. Bartosz Dudek
red. odp. Iwona D. Metzner