Schäuble dobrze o Polsce, Szałamacha pretensje do Niemców
15 czerwca 2016Szacowna Filharmonia Narodowa w centrum Warszawy jest miejscem, w którym z góry można uniknąć możliwych napięć politycznych. Gustowny wystrój, kolumny z szarego marmuru, wyłożone boazerią ściany. Pojawiającego się na sali niemieckiego ministra finansów Wolfganga Schäuble witają przyjazne oklaski. Przyjechał do Warszawy na Polsko-Niemiecki Szczyt Biznesu zorganizowany przez Konfederację Lewiatan oraz niemieckie zrzeszenia przemysłu BDI i pracodawców BDA.
Schäuble uhonorowany został nagrodą specjalną Lewiatan za zasługi na rzecz stosunków polsko-niemieckich. Wyróżnienie to otrzymał wcześniej także Lech Wałęsa. W tym tygodniu obchodzony jest też jubileusz podpisanego 25 lat temu polsko-niemieckiego dobrosąsiedzkiego traktatu.
Mimo wszystkich dysonansów pojawiających się obecnie między rządami w Warszawie i Berlinie, jedno jest niepodważalne: gospodarki obydwu krajów są z sobą ściśle powiązane. Niemcy są najważniejszym partnerem Polski, Polska plasuje się w rankingu niemieckich partnerów gospodarczych na siódmym miejscu. Dlatego też szefowa Konfederacji Lewiatan Henryka Bochniarz zwracając się do Schäublego wyraziła nadzieję, że nadchodzące czasy przyniosą coś lepszego, niż „to, co mówią o nas obecnie obserwatorzy”.
Mowa o ekstremalnie napiętych stosunkach między Polską i Niemcami. Prowadzenie na smyczy mediów i restrykcyjna ustawa o TK – co idzie na konto nowego konserwatywnego rządu w Warszawie, postawiła na nogi UE. Bruksela ostrzegła Polskę, w najgorszym wypadku grozi jej odebranie prawa głosu w Radzie UE.
Premier Beata Szydło tymczasem nie ustaje w krytykowaniu Niemiec za ich politykę imigracyjną. Ale w Filharmonii Narodowej siedzą przede wszystkim przedstawiciele gospodarki obydwu krajów a ci właściwie nie mają ochoty na polityczne przepychanki. To sprawia, że także Wolfgang Schäuble wygląda na dość odprężonego.
„Ja decyduję o tym, co mówię!”
Przynajmniej do chwili, dopóki głosu nie zabiera polski minister finansów Paweł Szałamacha. Swoją obecność na konferencji zapowiedziała też osobiście premier Beata Szydło, ale teraz reprezentuje ją szef resortu finansów. I ostro przystępuje do ataku gwiżdżąc na temat spotkania, gospodarkę.
Szałamacha zaczyna przypuszczeniem: za kilka dni Brytyjczycy opuszczą po referendum UE i „zobaczymy wówczas zupełnie inną Europę”. Brexit go nie dziwi, bo wielu ludziom w Europie UE w Brukseli wydaje się mało atrakcyjna. Szałamacha przytacza przykład, dlaczego jego zdaniem UE podburza przeciwko sobie: „Nasze problemy z zachodnioeuropejczykami. To są czyste szykany”.
Szałamacha zbiera za te słowa okrzyki oburzenia, ale ripostuje: „Ja decyduję o tym, co mówię! My Polacy będziemy rozmawiali w przyszłości z UE jak równy z równym”.
Schäuble nie daje się sprowokować
Niemiecki minister finansów zachowuje spokój. O ten prawie zgrzyt, jaki wywołał przed chwilą jego polski kolega, ociera się tylko krótko w swoim podziękowaniu za nagrodę. – Nie widzę związku między możliwym Brexitem a problemami innych krajów z UE – mówi. I podkreśla: – Naszemu krajowi będzie się wiodło dobrze tylko wówczas, jeżeli będzie się powodziło wszystkim krajom i wszystkim ludziom w Europie. A Europa bez Polski – to niemożliwe. Jasne, że zostaje nagrodzony oklaskami.
Czy mowa o kryzysach gospodarczych, globalnym ociepleniu czy terroryzmie – państwa narodowe same nie rozwiążą tych problemów. Nie ma alternatywy dla UE, uważa Schäuble. Naturalnie, że także Europa nie jest pozbawiona błędów. – Nie zawsze szybko i konsekwentnie podejmujemy decyzje. A na zachodzie często nie pamiętamy o odczuciach mieszkańców wschodniej Europy – przyznaje niemiecki minister.
Ale Schäuble nie byłby sobą, gdyby nie dogryzł. Mówi o demokracji i prawach człowieka i patrzy swojemu polskiemu koledze prosto w oczy, kiedy zauważa: „Kto podaje w wątpliwość nasze wartości, próbuje nas podzielić. Nie możemy na to pozwolić”.
Owocne stosunki gospodarcze
W holu filharmonii tymczasem dyrektor związku przedsiębiorstw Berlina i Brandenburgii Christian Amsinck zauważa, że obecne turbulencje polityczne nie przeszkadzają w interesach, przynajmniej do tej pory. – Nasz handel funkcjonuje od lat dobrze i ma perspektywy rozwoju. Napięcia między Berlinem i Warszawą jeszcze nam nie szkodzą – podkreśla Amsinck. Tylko z Berlina i Brandenburgii trafiły w ubiegłym roku za Odrę towary wartości 3 mld euro. Dla obydwu tych landów Polska jest po USA najważniejszym partnerem handlowym.
Stefan Mair, członek zarządu niemieckiego zrzeszenia przemysłu, ma w kieszeni równie imponujące liczby: w ostatnich latach obroty handlowe z Polską wzrosły dwunastokrotnie, od początku lat 90-tych minionego stulecia niemieccy przedsiębiorcy zainwestowali w Polsce 27 mld euro. Eksperci są zgodni: takiego rozwoju nie da się tak szybko zahamować. Nawet, jeżeli między rządami w Warszawie i Berlinie nastała obecnie epoka lodowcowa.
Jens Thurau z Warszawy / Elżbieta Stasik