Szansa dla transplantologii i polityczny wymiar Eurowizji
26 maja 2012Müncher Merkur pisze: "Dobrze stało się, że politycy o delikatnym temacie przeszczepów dyskutowali rzeczowo i w poczuciu odpowiedzialności, aby w końcu zdecydować się na rozwiązanie satysfakcjonujące wszystkich. Ludziom będzie się regularnie, ale bez zbytecznej presji, przypominać, że każdego dnia umierają trzy osoby z grona 12 tysięcy chorych oczekujących na przeszczep. Uświadamiać będzie się im także, że w gestii każdego z nas leży, czy nie może położyć kres takiej sytuacji, zezwalając na pobranie narządów po śmierci. Jeżeli to prawda, że duża część społeczeństwa gotowa jest właściwie zostać dawcą narządów, a tylko że przez zaniedbanie i niechęć do zajmowania się tym tematem ludzie nie wypełniają odpowiednich deklaracji, to obecnie wprowadzona regulacja mogłaby stać się sukcesem".
Frankfurter Allgemeine Zeitung uważa, że "Jeżeli uchwalona teraz przez Bundestag swoboda w podejmowaniu decyzji przez potencjalnego dawcę traktowana będzie serio, to niepotrzebne będzie w przyszłości egzekwowanie obecnie także u rodzin osób w stanie śmierci mózgu zezwolenia na pobranie narządów. Taka wykładnia obecnej regulacji nie dotarła jeszcze zdaje się do świadomości wszystkich osób odpowiedzialnych pod względem politycznym i medycznym. Jeżeli ktoś skorzysta z prawa, że nie musi określać swojej woli w tym względzie, oznacza to tylko, że nie dokumentował swojej woli, a nie że nie podjął decyzji (do czego ma pełne prawo). A na pewno nie oznacza to, że decyzję tę scedował na swoich krewnych, czy udzielił im pełnomocnictwa, by w wypadku takich okoliczności zadecydować za niego".
Wiesbadener Kurier zaznacza, że "I tak nigdy nie chodziło o jakikolwiek przymus oddania narządów na przeszczep. Ale, niestety, obecna regulacja w dalszym ciągu nie zmusza nikogo, by określił swą wolę. Jeżeli ludzie nie będą reagować na zapytania o to, czy nie chcieliby być dawcą narządów, to cały ciężar decyzji w awaryjnym przypadku spoczywać będzie na rodzinie. Czy obecna ustawa o transplantacjach jest najlepszą decyzją, która miałaby być pomocna tysiącom pacjentów czekającym na przeszczep, jest dość wątpliwe. Jest to jednak z pewnością decyzja idąca tak daleko, jak było to możliwe, i na którą po długich zmaganiach z tematem przystał parlament. Stałe przypominanie ludziom o tej możliwości i indywidualne informowanie jest z pewnością postępem w obliczu obecnej sytuacji: żenująco niskiej liczby przeszczepów w Niemczech."
Polityczny wymiar Konkursu Piosenki Eurowizji
Frankfurter Rundschau pisze: "W procesie globalizacji następuje nie tylko dystrybucja szans na rynkach, lecz podnosi się w coraz większym stopniu uniwersalne żądania wolności poglądów i praw człowieka. Nawet, jeżeli Konkurs Piosenki Eurowizji postrzegany jest przede wszystkim jako korowód kiczowatych szlagierów, to spełnia on też dość wyjątkową misję ściągnięcia uwagi na aspekty polityczne. O ile nudnawy poprzednik Konkursu Eurowizji - Grand Prix Eurovision de la Chanson Europeenne - był z początku tylko imprezą akcentującą wspólnotę zachodnioeuropejskich państw w czasach powojennych, o tyle obecny konkurs jest wyrazem ogólnego otwarcia na wschód, które już dawno osięgnąło konwencjonalny rynek garunku pop".
Mannheimer Morgen także zwraca uwagę, że "Muzyczna komercja niechcąco przyczyniła się do tego, że UE choć na chwilę stanęła w obronie ofiar sytuacji politycznej w Azerbejdżanie. Dla reżimu Alijewa oznacza to utratę twarzy, co jest koszmarem dla wszystkich dyktatorów, stawiających na propagandę. Trudno przewidzieć, jak długo utrzyma się ten protest i zainteresowanie. Ale arabska rewolucja ukazała, że nawet małe iskierki mogą wywołać pożogę. Oczywiście, że trzymamy kciuki za naszego kandydata Romana Loba. Ale następne wydanie konkursu mogłoby się z powodzeniem znowu odbyć w jakimś sąsiednim państwie, które ma wiele do nadrobienia w dziedzinie demokracji, jak np. Rosja czy Ukraina."
Małgorzata Matzke
red.odp.: Andrzej Paprzyca