Zapomniany zwyczaj "śmiechu wielkanocnego" [WYWIAD]
5 kwietnia 2015Deutsche Welle: Prowadziła Pani badania nad zapomnianym dziś zwyczajem "śmiechu wielkanocnego". Co to takiego?
Dr Gisela Matthiae: Zwyczaj "śmiechu wielkanocnego" utrzymywał się do XIX wieku. Polegał on na tym, żeby w Niedzielę Wielkanocną wyrazić w kościele gromkim śmiechem radość ze zmartwychwstania Jezusa. Śmiano się do rozpuku, całym ciałem. W tym celu z ambony opowiadano nie tylko różne zabawne historyjki, ale także dowcipy, które dziś możnaby śmiało uznać za nieprzyzwoite. Mało tego; naśladowano różne odgłosy wydawane przez zwierzęta, a nawet imitowano ruchy związane z aktem seksualnym. Jak zatem widać, nie przebierano w środkach, żeby tylko rozbawić wiernych.
Ale dlaczego?
Uważam, że w ten sposób starano się dać wyraz radości życia. Przyznaję jednak, że ten zwyczaj mógł budzić wątpliwości jako niezbyt pasujący do paschalnego przesłania Ewangelii. Jest ono związane z radością zwycięstwa życia nad śmiercią, ale ta radość musi mieć głębszy charakter, podczas gdy "śmiech wielkanocny" był raczej pewnym rytuałem, często dość niewybrednym. Mimo to utrzymał się dosyć długo.
A dlaczego go ostatecznie zaniechano? Kto i jak się do tego przyczynił?
W miarę upływu lat opowiadane z ambony dowcipy przybrały formę całych opowieści, tak zwanych "Ostermärlein". Zostały one zawarte w specjalnej książce, zalecanej pastorom, którzy sami nie potrafili wymyśleć nic wesołego. Ta książka miały oficjalne zezwolenie władz kościelnych na jej rozpowszechnianie.
Na przykład znanemu szwajcarskiemu teologowi i reformatorowi z Bazylei Janowi Oekolampadowi zarzucano, że na Wielkanoc nie chce już wywoływać uśmiechu na twarzach wiernych, co budziło liczne protesty ludzi przyzwyczajonych do dawnych zwyczajów. Moim zdaniem reformacja w dużym stopniu przyczyniła się do złagodzenia dowcipów związanych z "risus paschalis", a w ostatecznym rachunku do zaniknięcia "śmiechu wielkanocnego" w XIX wieku.
No właśnie, wszystkiemu winna jest reformacja, z wypranym z poczucia humoru Marcinem Lutrem!
Nic podobnego! To przecież właśnie on w jednym z toastów powiedział cudowne zdanie: "Tam gdzie wiara, tam jest także radość i uśmiech". To połączenie wydaje mi się tak ważne, że wybrałam je na tytuł mojej książki, w której staram się opisać związki między wiarą i radością oraz poczuciem humoru. Są to zjawiska o wiele bardziej ze sobą spokrewnione, niż to się nam wydaje.
Czy Pani zdaniem dzisiejszy Kościół nie za bardzo stroni od śmiechu?
Kościół zawsze miał z tym pewien problem. Serdeczny, niczym niepohamowany śmiech jest czymś, nad czym trudno jest zapanować. Kto się śmieje do rozpuku, ten o niczym innym wtedy nie myśli. Co więcej, wyraża przepełniającą go radość całym ciałem. Można to uznać za zachowanie ocierające się o coś grzesznego. Na ogół śmiejemy się z czegoś, albo z kogoś. To zaś też niezbyt pasuje do chcrześcijańskiej postawy nakazującej szacunek wobec otoczenia i bliźnich.
Udało się Pani powołać do życia "kościelną klownadę". Na czym ona polega?
Na tym, że występuję w kościołach jako klaun i wykształciłam do tej pory ok. 150 osób, które się tym zajmują. W tej grupie jest wielu pastorów i pastorek, nauczycieli religii i ludzi pełniących ochotniczo różne funkcje w Kościele.
A jak reagują wierni na widok klauna przed ołtarzem?
Śmieją się! Proszę jednak pamiętać, że ja nie występuję wtedy w roli tradycyjnego klauna z czerwonym nosem z gąbki, tylko mam do spełnienia pewną misję (...); nie wtrącam się zatem bezpośrednio w nabożeństwo, tylko staram się podkreślić i wyeksponować w żartobliwy sposób jego niektóre wątki, aby skłonić w ten sposób wiernych do zadania sobie paru pytań, które od dawna tkwią w ich głowach, ale których sobie na co dzień nie zadają. Ludzie mówią mi, że to co robię jest połączeniem humoru z głębszą refleksją.
Rozmawiał Friedel Taube / Andrzej Pawlak
*Dr Gisela Matthiae jest ewangelickim teologiem, pedagogiem teatralnym i klaunem i autorką książki pt. "Tam gdzie wiara, tam jest także miejsce na śmiech. Przez klownadę do radości z wiary". Więcej informacji na www.kirchenclownerie.de