NRD: moda jako znak protestu przeciwko systemowi
29 czerwca 2012Modelki pozujące w Lesie Turyńskim, ubrane w trenczowe płaszcze i kolorowe kwieciste sukienki. Baletnice tańczące na ulicach popadających w ruinę śródmieści, wyglądające tak, jakby marzyły o innym świecie: o wolności, o indywidualizmie, o własnym stylu. Szkice przedstawiające eleganckie, romantyczne, czasem wręcz frywolne kreacje…
Zdjęcia zamieszczane w magazynie mody „Sybille” były bardzo odległe od ducha socjalizmu i prawdopodobnie właśnie dlatego tak bardzo zachęcały ówcześnie żyjące kobiety do indywidualnego stylu w ubiorze.
Seksapil przeciwko pruderii
„Sybille” miał być magazynem mody i kultury. Jego pierwszy numer ukazał się w roku 1956. Był to jeszcze czas przed powstaniem muru berlińskiego, kiedy właśnie zlikwidowano kartki na żywność. Kobiety żyjące wówczas w NRD miały przyszytą łatkę „Trümmerfrau” - proletariuszek zajmujących się odgruzowywaniem i odbudową miast.
„Sybille” pojawił się nagle. I bardzo szybko zaprowadził nowy ład, zostawiając niewiele miejsca propagandzie. Zainscenizował świat całkowicie odległy od socjalistycznej monotonii. Przedstawione w magazynie kobiety emanowały seksapilem i erotyką. Zdjęcia niedoświadczonych modelek były przesiąknięte zarówno klimatem „wielkiego świata” jak i intymną sferą prywatną. I chociaż nigdy nie zostałyby opublikowane w zachodnich magazynach mody, wśród kobiet w NRD robiły prawdziwą furorę.
Jedną z wieloletnich redaktorek czasopisma była Dorothea Melis, która w latach 1961-1979 znacząco wpłynęła na jego wygląd i kształt . Osobiście pracowała nad zdjęciami, które dziś należą do „Who is Who” enerdowskiej fotografii.
„Chciałam zaproponować kobietom, które musiały żyć i pracować w tych trudnych czasach i ciężkich warunkach, coś odmiennego, zgodnego z duchem czasu, ale o świeżym spojrzeniu” – przyznaje z nostalgią.
Inne spojrzenie na kobietę
Sybille Bergemann, Ute i Werner Mahler, Roger Melis, Arno Fischer czy Günther Rössler – oni wszyscy współtworzyli język, w którym przemawiały do obywateli NRD kobiety z „Sybille”. To im udawało się przemycać do monotonii czarno-białych fotografii, powiew nowości i świeżego spojrzenia.
„Magazyn podlegał stałej inwigilacji ze strony Komitetu Centralnego. Każde wydanie było starannie przeglądane przez urzędników. Artykuły bardzo często trzeba było zmieniać, skracać lub usuwać, ponieważ nie były na linii politycznej propagandy” – opowiada Grit Seymour, która pracowała wówczas jako modelka.
Z tych czasów utkwiła jej w pamięci szczególnie jedna sesja zdjęciowa. „Chodziło o zdjęcie tytułowe. W pierwotnym założeniu miałam pozować do niego stojąc za specjalnie ustawioną barierą, ale ujęcie musiało zostać powtórzone, ponieważ kobieta w NRD stoi oczywiście przed barierą, a nie za nią. Jest przecież niczym nieograniczona i wolna…”- opowiada z ironią Seymour, która dziś jest profesorem na Akademii Sztuki w Berlinie.
Protest tańcującej igły z nitką
Nakład „Sybille” wynosił 200 tys. sztuk i znikał w oka mgnieniu. Oprócz artykułów na temat sztuki, literatury i projektowania, publikowano też portrety mniej i bardziej znanych kobiet. Szczególną popularnością cieszyły się wykroje, za pomocą których samemu można było uszyć stroje, które w tamtych czasach nie były dostępne w handlu. Kiedy brakowało materiałów, eksperymentowano z alternatywnymi kombinacjami, na przykład folią, którą zwykle nakrywano pola truskawek, zasłonami prysznicowymi czy pieluszkami.
Każdy, kto chciał się wyróżniać z tłumu i wyglądać modnie, potrzebował maszyny do szycia, zestawu igieł i nici. Bowiem to, co można było kupić w sklepie, było jednakowo monotonne i nijakie. „To, o czym marzyłyśmy, było nie do dostania. O wiele łatwiej było więc ubranie samemu uszyć” – wyjaśnia Freda von Wild, współzałożycielka undergroundowej modowej marki „chic, charmant und dauerhaft” („szykowne, szarmanckie i wytrzymałe”).
Zainteresowanie modą oznaczało w NRD zwrócenie się przeciwko systemowi. Każdy, kto szył, subtelnie protestował przeciwko skostniałym prawom i odzyskiwał utraconą indywidualność. Moda w NRD nigdy nie była bowiem całkowicie wolna od wpływów politycznych.
Ukończona misja
Po upadku muru berlińskiego, magazyn „Sybille” utrzymał się jeszcze do 1995 roku. Później zakończył swoją działalność, z poczuciem ukończonej misji.
Oceniając go z perspektywy czasu można uznać, że był to przede wszystkim magazyn dodający odwagi. Przekazywał ludziom wiarę w siebie, w inne od socjalistycznego pojmowanie estetyki i zachęcał do odrzucania wszelkich dogmatów.
Christoph Richter / Martyna Ziemba
Red.odp.: Bartosz Dudek